01.02.2024 Komunikaty

Obowiązujący w Polsce system ewaluacji jakości działalności naukowej działa źle. W swoim obecnym kształcie prowadzi do wykształcenia i utrwalania patologii na wielu płaszczyznach. Jednym z rezultatów jest skuteczne, długofalowe blokowanie rozwoju innowacyjności w tym obszarze, w którym swój udział powinni mieć badacze zatrudnieni przez instytucje naukowe.

System ewaluacji wymaga zmiany. Nie naprawy, nie ulepszania – lecz zmiany. Nie chcemy pisać o wszystkich patologiach, które toczą dziś środowisko akademickie. Zresztą samo mówienie o tym, „jak jest” i utyskiwanie nad stanem rzeczy nie przyniesie wielkiego pożytku. Jako Porozumienie Akademickich Centrów Transferu Technologii (PACTT) oraz Porozumienie Spółek Celowych (PSC) uczelni czujemy się jednak uprawnieni do zabrania głosu w ważnej dyskusji o tym, jak nauka w Polsce mogłaby się rozwijać z korzyścią dla środowiska naukowego, gospodarki i całego naszego społeczeństwa. Dyskusja ta jest uzasadniona, tym bardziej że właśnie zmienił się rząd, co niesie pewne nadzieje na zmiany oraz działania naprawcze.

PACTT zrzesza obecnie 87 centrów transferu technologii działających w uczelniach i instytutach badawczych. PSC to 34 spółki celowe, które co do zasady odpowiadają m.in. za wspieranie komercjalizacji badań naukowych oraz pomaganie naukowcom w zakładaniu akademickich start-upów (spółek spin-off). Nie ma zatem w Polsce instytucji działających na styku nauki i biznesu, którym byłoby bliżej niż nam do problematyki transferu technologii z uczelni do społeczeństwa oraz do współpracy akademickiego środowiska naukowego z otoczeniem.

Nauka a jej wpływ na społeczeństwo

Jak wiemy, w obecnie obowiązującym systemie ewaluacji jednym z trzech kryteriów oceny jest wpływ działalności naukowej na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki.

W samym założeniu to oczywiście bardzo dobrze, że ocena działalności naukowej uwzględnia element wpływu nauki na społeczeństwo. Nie negując potrzeby prowadzenia badań podstawowych, które stanowią jedno z ważnych źródeł innowacji, ocena jakości prac badawczych powinna poddawać analizie to, w jaki sposób wysiłki naukowców przekładają się na dobrostan społeczny i jak przyczyniają się do rozwoju gospodarki lub choćby budowania siły państwa opartej na innowacyjności, rozwoju technologii czy poprawie innych czynników dających przewagę konkurencyjną nad innymi krajami.

Dzisiejszy system ewaluacji niby to bada, jednak w praktyce działa tak, że blokuje rozwój innowacyjności i powoduje, że miażdżącej większości naukowców bliżej jest do badań podstawowych i generowania punktowanych publikacji, niż do realizacji prac o charakterze aplikacyjnym. W każdym razie, pomijając ewentualne usługi zlecone instytucjom badawczym przez biznes, na ponad 120 tys. naszych naukowców jedynie garstka „wychodzi na zewnątrz”, próbując współpracować ze swoim otoczeniem.

Pod względem liczby badaczy Polska zajmuje 5. miejsce w UE, natomiast pod względem innowacyjności jesteśmy w ogonie – na 24. miejscu (!) w UE, reprezentując grupę maruderów, skądinąd dość pobłażliwie nazwaną „Emerging Innovators”. Jakkolwiek by nie podkreślać, że w niektórych kryteriach oceny w jakimś stopniu udało się nadrobić lukę dzielącą nas od średniej unijnej, nie zmienia to faktu, że ciągle dołujemy i w europejskim rankingu bezskutecznie próbujemy wskoczyć choćby kilka oczek wyżej. Jest nawet gorzej, bo w pewnych kryteriach nasza ocena na tle UE pogorszyła się (przede wszystkim uwiera pogłębiająca się przepaść w zgłoszeniach wynalazków do międzynarodowej ochrony PCT). Pudrowanie rzeczywistości zatem niewiele da. I jeśli nie zrobimy nic, w ogonie Europy pozostaniemy na dłużej. A przypomnijmy tylko, że w światowym rozwoju innowacji Europie ucieka Ameryka Północna i Korea Południowa…

Ewaluacja jakości badań naukowych – co działa źle?

O tym, co działa źle w systemie ewaluacji można napisać książkę. Tu przytaczamy dosłownie kilka przykładów, które pokazują, że polski badacz nie ma żadnego interesu w tym, by starać się wykorzystać swój potencjał do bycia innowacyjnym.

Ocena za przyznane patenty

Odnosi się do faktycznie przyznanych patentów, a nie do komercjalizacji czy faktycznego wpływu odkrycia naukowego na społeczeństwo i gospodarkę. W obszarze ochrony własności intelektualnej proces przyznawania patentów zajmuje kilka lat. Dla badaczy to zbyt odległa perspektywa oczekiwania na punkty premiujące wysiłek. Częstokroć tak ustalona ocena jest o tyle niesprawiedliwa, że opracowane technologie mogą być skomercjalizowane tuż po złożeniu zgłoszenia do ochrony patentowej. W praktyce oznacza to, że wynalazek, który już wywiera wpływ społeczny, nie jest premiowany. To nieracjonalne. Premiowanie wyłącznie za przyznane patenty jest pozbawione sensu. Dlaczego? Ponieważ specyfika procesu ochrony jest taka, że zgłoszenia można generować w myśl zasady „idziemy na ilość” czy „sztuka dla sztuki”. Skoro patenty można składać byle jak, to nic dziwnego, że przyjęty system motywacyjny sprzyja rozwojowi patologii, w której celem jest pozyskanie wskaźnika ilościowego, a sama innowacja czy wartość dla otoczenia instytucji naukowej się nie liczy. Tak powstają patenty mierne, oparte na byle jakich zastrzeżeniach, które – gdyby tylko ktoś z otoczenia gospodarczego chciał – bardzo łatwo obejść.

Skąd w Polsce bierze się tak niski odsetek zgłoszeń do ochrony międzynarodowej w procedurze EPO na tle ogólnej liczby zgłoszeń? Stąd właśnie, że ogólnie rzecz ujmując zgłoszenia polskie są jakościowo słabe. W tym sensie, że łatwo je „obejść”, a także w tym, że nie są konkurencyjne na arenie międzynarodowej. Podkreślmy jednak – nasze wynalazki nie są słabe dlatego, że kadra naukowa jest słaba. Wynalazki są słabe, bądź ich nie ma, ponieważ przyjęty system ewaluacji demotywuje badaczy do przyjęcia postaw rodzących innowacyjność. Innym powodem są wysokie koszty utrzymania międzynarodowej ochrony patentowej. Instytucje naukowe nie mają na to dość środków, a naukowcy naprawdę rzadko planują tego rodzaju koszty na etapie projektowania badań. W konsekwencji gdy już wypracujemy wartościowe technologie, często dochodzi do tego, że instytucje naukowe rezygnują z ochrony własności intelektualnej poza Polską.

Prawdziwa innowacyjność się nie liczy

Okres pandemii i wojny w Ukrainie dobitnie pokazał, że liczne grupy naukowców potrafią nie tylko aktywnie włączać się w przeróżne działania pomocowe, ale sami wypracowują nowe, potrzebne rozwiązania. To jest prawdziwa innowacyjność – czyli taka, która rodzi się z rzeczywistych potrzeb społecznych i gospodarczych. Niestety, obecny system nie premiuje ani zaangażowania, ani wypracowanych rozwiązań, nawet jeśli wykazują one oddziaływanie społeczne i niosą realną wartość. Nawet jeśli ich źródłem jest kreatywność i wiedza badaczy. System premiuje jedynie te innowacje, które poprzedziły publikacje naukowe. To się nie mieści w głowie, ale tak jest.

W systemie oceny nie jest zatem ważny realny wpływ na otoczenie, rzeczywista postawa badaczy czy wykazane zaangażowanie i poświęcenie. System tego nie weryfikuje i nie punktuje. A zatem również w żaden sposób – jako narzędzie – nie motywuje do przyjmowania postaw mających decydujący wpływ na rozwój innowacyjności w kraju. Skoro system nie premiuje zaangażowania, kreatywności i innowacyjności w stanie wojny czy zagrożenia, w jaki sposób ma promować te wartości w czasie równowagi i pokoju?

Fetyszyzowanie publikacji naukowych

O punktacji i byłej „liście czasopism naukowych ministra Czarnka” powiedziano już wiele. Skoro system działa tak, że w ewaluacji na piedestale stawiane są punkty za publikacje, raczej zdecydowana większość naukowców nie będzie miała ochoty angażować się w „zmienianie świata” poprzez wywieranie wpływu swoją pracą badawczą na otoczenie. Szkoda zachodu. Nie bez przyczyny nader często spotyka się opinie wyrażane przez stosunkowo jeszcze młodych i rzutkich profesorów, którzy twierdzą, że biznes, który „przychodzi do nich i czegoś chce”, w istocie przeszkadza im w ich karierze naukowej.

Idąc dalej: za publikację w czasopiśmie z największą liczbą punktów można otrzymać ich 200. Odnosząc to do punktów przyznawanych za komercjalizację, jedna taka publikacja w czasopiśmie naukowym jest równoważna sprzedaży wypracowanej własności intelektualnej za kwotę 2 mln zł (1 punkt przyznawany jest za każde 10 tys. zł przychodu). Zestawmy te dane ze sobą i zadajmy pytanie, co bardziej się opłaca? Pracować nad rozwiązaniem, które być może zostanie sprzedane za 2 mln zł, czy może nad publikacją do najwyżej punktowanych czasopism?

Każda sprzedaż się liczy. Nawet ta, która nie powinna

Skoro ewaluacja ma badać wpływ pracy badawczej na otoczenie, dlaczego bywa tak, że w ocenie jakości działalności naukowej uwzględniane są przychody ze sprzedaży takich usług, jak wynajem powierzchni biurowej czy infrastruktury badawczej? Niestety, obecny system to zlicza. Czy jest to adekwatne i sprawiedliwe? Odpowiedź należy do Państwa.

Mądra ewaluacja pilnie potrzebna

Potrzebujemy zmian systemowych i to pilnie. Zachęcamy, gorąco apelujemy, prosimy i oczekujemy od nowego ministra nauki, by pochylił się nad przyjętymi rozwiązaniami w zakresie ewaluacji jakości działalności naukowej w Polsce. Obecny system powoduje, że choć dysponujemy potężnym potencjałem badawczym, nie wykorzystujemy go. Nie rozwijamy się w dostatecznym stopniu, przez co ustępujemy krajom, które wcześniej przyjęły lepsze rozwiązania. Potrzebujemy takich, które pobudzą środowisko badaczy do wypracowywania innowacji i jednocześnie będą animowały współpracę z otoczeniem instytucji badawczych. System powinien też inspirować do współpracy interdyscyplinarnej w środowisku naukowym. Potrzeba, aby na poziomie rozwiązań ogólnokrajowych w ścieżkę rozwoju kariery naukowca wpisać współpracę z otoczeniem. Konieczne jest przyjęcie miarodajnych wskaźników, które będą dawały obraz o faktycznym, a nie iluzorycznym wpływie pracy naukowej na społeczeństwo.

Na stole nie ma prostych recept, podobnie jak nie ma jednoznacznych, idealnych wzorców wśród państw lepiej rozwiniętych od Polski. Potrzebna jest natomiast debata i udział grup eksperckich nad wypracowaniem nowego systemu, który z jednej strony będzie sprawiedliwy i dostosowany do dostępnego potencjału badawczego, a z drugiej – pozwoli wykształcić modele motywowania instytucji badawczych i środowiska naukowców do wywierania korzystnego wpływu społecznego i gospodarczego. To także apel do samych uczelni – w nich samych rzadko kiedy widzimy, by wewnętrzne regulaminy oceny pracowników naukowych pokazywały, że rzeczywisty wpływ na otoczenie jest ważny i doceniany.


Rada Koordynacyjna PACTT

dr hab. inż. Adam BARTNICKI – dyrektor Centrum Transferu Technologii, Wojskowa Akademia Techniczna im. Jarosława Dąbrowskiego
Anna GRZEGORCZYK – dyrektor Centrum Transferu Wiedzy i Technologii, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
dr inż. Gabriela KONOPKA-CUPIAŁ – dyrektor Centrum Transferu Technologii CITTRU, Uniwersytet Jagielloński
Paweł PŁATEK – wiceprezes Fundacja PACTT / Centrum Transferu Technologii i Wiedzy, Uniwersytet Warszawski
dr Zbigniew SZAMEL – dyrektor Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości, Politechnika Łódzka
dr Katarzyna WALIGÓRA-BOREK – p.o. dyrektora Centrum Transferu Technologii, Gdański Uniwersytet Medyczny

Porozumienie Spółek Celowych (PSC)

dr inż. Jakub JASICZAK – przewodniczący PSC / prezes Zarządu Spółka Celowa Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu Sp. z o.o.


Artykuł został opublikowany na stronach Forum Akademickiego w dn. 30.01.2024 r. pod tytułem "Eksperci od transferu wiedzy: konieczna zmiana systemu ewaluacji"

Czy wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies przez pactt.pl?

Zapisano