14.03.2024 Komunikaty

Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu z 30 stycznia br. pt. „Eksperci od transferu wiedzy: konieczna zmiana systemu ewaluacji”.

Opublikowany niedawno tekst „Eksperci od transferu wiedzy: konieczna zmiana systemu ewaluacji” odbił się szerokim echem w środowisku, pobudził do dyskusji i skłonił wiele osób do przedstawienia własnych opinii i komentarzy. Dziękujemy wszystkim, którzy zechcieli zabrać głos.

Opublikowany niedawno tekst poświęcony systemowi ewaluacji nauki w Polsce (link) odbił się echem w środowisku naukowym, pobudził do dyskusji i skłonił wiele osób do przedstawienia własnych opinii i komentarzy. Dziękujemy wszystkim, którzy zabrali głos w tej dyskusji.

To zainteresowanie bardzo nas cieszy, bo kondycja polskiej nauki w kontekście jej wpływu na społeczeństwo i gospodarkę to po prostu ważny temat – nie tylko dla środowiska akademickiego czy badaczy, ale dla ogółu obywateli i dla kraju. Jeśli zakładamy, że wiedza i nauka kształtują przyszłość, to naukowcy mają kluczowe (pośrednie bądź bezpośrednie) przełożenie na rozwój, innowacyjność i postęp. Finansowanie badań w dużej mierze ze środków publicznych uprawnia społeczeństwo do powiedzenia „sprawdzam”. Ludzie mają prawo wiedzieć, jakie rezultaty przyniosły nakłady poniesione na naukę. Dorobek jest tylko częścią takich rezultatów. Czyż nie właśnie temu powinna służyć ewaluacja?

Przejdźmy jednak do rzeczy.

Opisując we wspomnianym wyżej artykule sytuację w szeroko pojętej nauce w Polsce, nie negowaliśmy sensu i zasadności prowadzenia badań podstawowych. Są one niezbędne i stanowią istotę pracy badaczy. Zwróciliśmy za to uwagę, że obecny system ewaluacji nie kreuje w środowisku naukowym motywacji do tego, by rezultaty prowadzonych prac badawczych przyczyniały się do widocznego dla społeczeństwa i gospodarki zmieniania naszego świata na lepsze. W tym kontekście system nie działa dobrze. Sami naukowcy zmuszeni są do adaptowania się do obowiązującego systemu ewaluacji, jak i (co niemniej istotne) do regulacji wewnętrznych obowiązujących w poszczególnych uczelniach czy instytutach naukowych. Jeśli chcemy zmian i zależy nam na wskrzeszaniu motywacji do zwiększania udziału badań aplikacyjnych w ogóle prac badawczych, powinniśmy skupić się właśnie na systemie ewaluacji oraz regulaminach wewnętrznych jednostek.

TAK, nasze propozycje mogą być jednostronne, a to z racji tego, że działamy przede wszystkim w sferze współpracy nauki z biznesem i mamy własny punkt widzenia. Nie jest to jednak przejaw ambicji i chęci zastąpienia KEJN, tylko potrzeba przedstawienia odrębnej perspektywy w ważnej dyskusji.

Nowe proporcje w punktacji mogą dać środowisku motywację

Jako osoby zajmujące się na co dzień współpracą środowiska naukowego z biznesem mamy przekonanie, że zmodyfikowanie obowiązujących obecnie reguł przyznawania punktów stałoby się źródłem nowej motywacji przynajmniej dla części naukowców. Mamy na myśli dwie grupy badaczy: 

  • mających potencjał do tego, by poprzez swoją pracę badawczą wywierać wpływ na otoczenie i współpracować z nim,
  • tych, którzy chcą taki wpływ wywierać, ale obecny system ewaluacji im tego nie ułatwia, a wręcz utrudnia.

Jeśli rzeczywiście zależy nam na zwiększaniu konkurencyjności Polski na arenie międzynarodowej i na tym, by nasi badacze przyczyniali się do rozwoju społeczeństwa i gospodarki, w ewaluacji więcej atencji trzeba przyznać efektom finansowym badań (kryterium II) oraz ocenie ich społecznego i gospodarczego wpływu (kryterium III). Kryterium I, czyli ocena poziomu naukowego lub artystycznego działalności naukowej, powinno mieć zdecydowanie pomniejszony udział w stosunku do obecnie przyjętego – w zależności od dyscyplin wynosi on od 50 do 80%. 

Kryterium II i III szczególnie mocno powinny być brane pod uwagę w naukach inżynieryjno-technicznych, rolniczych, ścisłych, przyrodniczych, naukach medycznych i o zdrowiu (mieć łączną wagę od 70 do 80%). Z kolei w pozostałych naukach (społecznych, humanistycznych, teologicznych i artystycznych) udział kryterium II i III w ocenie również powinno się zwiększyć, ale nie aż tak wyraźnie (łącznie do 30 – 40%).

Przykładowy udział kryteriów w ocenie działalności naukowej:

kryteria

Jednocześnie postulujemy, aby usprawnić metody opisywania kryterium III w oparciu o sprawdzone wzorce i dobre praktyki w najlepiej rozwiniętych gospodarkach świata. Wskazane jest, aby rozdzielić komercjalizację wyników prac badawczych od sprzedaży usług badawczych czy pokrewnych, które mają niewiele wspólnego z transferem technologii. Ponadto dobrą praktyką byłoby uwzględnianie w punktacji współpracy międzyuczelnianej czy między jednostkami naukowymi, która ma odzwierciedlenie w przepływach finansowych (możliwość zaliczenia do punktacji wzajemnie zlecanych prac).

Aby tego rodzaju zmiany mogły wejść w życie, konieczna jest współpraca środowiska akademickiego z ustawodawcą w zakresie nowelizacji ustawy. Konieczne są również zmiany obowiązujących obecnie regulaminów wewnętrznych w jednostkach naukowych. Władze poszczególnych uczelni i instytutów powinny dać pracownikom wyraźny sygnał, że projekty aplikacyjne mogą być oceniane równie wysoko (a nawet wyżej) jak aktywności ujęte w kryterium I.

Koszyki ewaluacyjne – co da zmiana wag kryteriów?

Uważamy, że reorganizacja koszyków ewaluacyjnych pozwoli stworzyć warunki dla premiowania całego wachlarza aktywności ukierunkowanych na rozwój współpracy instytucji naukowych z otoczeniem. Jedną z kluczowych zmian do wprowadzenia powinno być przyznawanie zdecydowanie większej liczby punktów za wdrażanie patentów, a nie za ich uzyskanie. Z całą pewnością patenty, które „pracują” i są wykorzystywane w gospodarce, muszą być premiowane bardziej od tych, które trafiły tylko do szuflady.

Gros przyznanych patentów w Europie (ok. 3 miliony, tj. 95%) pozostajekomercyjnie „nieaktywnych”. Jednak skuteczna komercjalizacja pozostałych 5% przynosi wkład na poziomie blisko 40% unijnego PKB. Dla porównania — w kategorii Innowacyjność (lata 2020–2022) w rankingu Perspektyw 2023 dla 50 najlepszych polskich uczelni mediana dla patentów i praw ochronnych na terenie Polski wynosi blisko 10 (9,89), a za granicą — ponad 7 (7,31). Statystycznie każda nasza uczelnia komercjalizuje wynalazek chroniony w Polsce mniej więcej raz na 6 lat, a za granicą raz na 9 lat. Bez radykalnego zwiększenia liczby projektów o potencjale aplikacyjnym zakończonych chronionymi rezultatami twórczymi, jako kraj będziemy skazywać się na ostatnie miejsca w unijnych rankingach innowacyjności.

W ewaluacji więcej punktów powinno być przyznawanych nie tylko za sprzedaż, licencjonowanie know-how czy za odpłatne przenoszenie praw autorskich, ale także za zakładanie akademickich spółek spin-off i za generowanie przez nie przychodów z wypracowanej własności intelektualnej. Ponadto należy dodatkowo premiować projekty B+R zrealizowane dla podmiotów z otoczenia społeczno-gospodarczego.

Doświadczenie pokazuje, że w przypadku wielu nowych spółek spin-off, zanim taki podmiot zacznie efektywnie działać, mija kilka lat. W tym czasie pracownicy naukowi często wykazują ponadprzeciętne zaangażowanie (często wykonując pracę poniżej stawek rynkowych). Ono również powinno być premiowane — a dziś nie jest. Zadaniem uczelni jest kształtowanie takich uwarunkowań – poprzez odpowiednie modyfikacje regulaminów, które umożliwią badaczom myślącym o wywieraniu wpływu na gospodarkę i społeczeństwo rozwój kariery w ramach trzeciej misji. Może właśnie m.in. zdejmując z barków takich osób obowiązki dydaktyczne i administracyjne oraz dodatkowo dofinansowując ich etaty. Choćby po to, by badacze niebędący zatrudnieni na stanowiskach badawczo-dydaktycznych i dydaktycznych nie mieli poczucia, że żyją wyłącznie dzięki projektom czy od zlecenia do zlecenia.

Jednostki badawcze wciąż mają wiele do zrobienia w zakresie edukacji. Przedsiębiorczość akademicka nie jest systemowo ujęta w programie studiów. Nie ma też rozwiniętych inicjatyw, które budują świadomość naukowców w zakresie tego, jak projektować badania, aby miały one jak największe szanse zastosowania w gospodarce. Na etapie formułowania wniosków o granty kwestie ochrony własności intelektualnej, promowania spodziewanych rezultatów, transferowania ich na rynek, wciąż traktowane są po macoszemu. To powinno się zmieniać poprzez edukację wewnątrzuczelnianą. Sęk w tym, że przy obecnym systemie ewaluacji większość naukowców nawet nie jest zainteresowana, by w tym zakresie podnosić swoje kompetencje.

Uczelnie i instytuty mogłyby zresztą zadbać o wewnętrzną edukację nie tylko w powyższych zakresach. Warto kłaść również nacisk na to, jak planować interdyscyplinarne badania, by nie realizować pracy w zawężonych obszarach tematycznych, lecz działać szerzej. Wreszcie, na uczelniach trzeba dofinansować jednostki i wyposażyć je w odpowiednie kompetencje, które pozwolą budować lepszy dialog z otoczeniem i realizować podstawową funkcję marketingu. Rozumiemy to jako zaplanowaną i profesjonalną popularyzację, a także jako stałe monitorowanie potrzeb zgłaszanych przez społeczeństwo i gospodarkę. Obecnie tych potrzeb się nie analizuje, a nawet jeśli próbuje się to robić, to nie w sposób systemowy. Stąd nierzadkie sytuacje, gdy biznes przychodząc do uczelni z zapytaniem, pozostaje bez odpowiedzi lub otrzymuje ją z wielkim opóźnieniem. W efekcie taki zewnętrzny podmiot dochodzi do wniosku, że lepiej już więcej nie pytać, a zamiast współpracy woli po prostu zatrudnić odpowiedniego pracownika u siebie.

System ewaluacji powinien dawać badaczom szeroki wachlarz punktowanych aktywności. Przeniesienie środka ciężkości na publikacje nie służy kreowaniu innowacyjności i nie przyczynia się do tego, by nauka pobudzała rozwój gospodarki. Trudno też oczekiwać, że to publikacje (będące dziś celem samym w sobie) będą rozwiązywać problemy społeczne. Nie chodzi nam o to, by nie premiować publikacji. Chcemy dać badaczom szansę na uzyskanie pozytywnej oceny także za działania ukierunkowane na zewnątrz – niekoniecznie za patenty, komercjalizację czy zakładanie spin-offów, ale choćby za projekty realizowane wspólnie z NGO-sami czy administracją, za warsztaty prowadzone dla różnych grup docelowych, za inicjatywy będące bezpośrednią odpowiedzią na zgłoszone potrzeby społeczne czy biznesowe. Sprawy oceny aktywności na tych polach powinny być przedmiotem ujętym w regulaminach jednostek naukowych – także w ramach oceny pracowniczej.

Jesteśmy zdania, że lepiej mieć wybór, niż go nie mieć. A obecny system ewaluacji nie daje alternatywy.

W systemie brakuje ważnych informacji

W Polsce od lat działa zintegrowana baza informacji POL-on. Na jej oficjalnej stronie internetowej można przeczytać, że jest to „system informatyczny, który zbiera dane na temat nauki i szkolnictwa wyższego w całej Polsce. Dane są analizowane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Dzięki temu resort może efektywnie zarządzać sektorem nauki i kształcenia – na przykład planować wydatki”. Czy na pewno?

Baza POL-on nie umożliwia pozyskania wiedzy o rezultatach prac badawczych z poszczególnych projektów i wydatków. Poza zakładką dotyczącą uzyskanych patentów (traktowaną rozdzielnie od ewidencji finansowanych projektów) nie znajdziemy tam żadnych informacji o wpływie dofinansowanych projektów na dobrostan społeczny.

Patent to nie wyłączny i niekonieczny rezultat pracy badawczej. Jeśli się pojawia, jest rezultatem cząstkowym. Poza tym nie każdy badacz ma „produkować patenty”. Chcąc ewaluować trzecią misję uczelni, musimy pytać o wpływ – nie o patenty. Niestety, jak dotąd żadna polska baza danych nie daje w tym zakresie informacji. Mówiąc dosadniej: strumienie pieniędzy na naukę płyną, ale nie wiadomo, co my, społeczeństwo, dzięki temu otrzymujemy w zamian. Jak zatem ministerstwo (ktokolwiek by nim kierował) może „efektywnie zarządzać sektorem nauki i planować wydatki”?

W centralnej bazie danych powinno się zacząć od połączenia istniejących już i dostępnych informacji o patentach z konkretnymi projektami. To jednak nie wystarczy. Projekty muszą mieć zdefiniowane kryteria oceny w zakresie wpływu społecznego i gospodarczego rezultatów badań oraz ich potencjału (nawet jeśli mówimy o badaniach podstawowych). Informacje te powinny być rejestrowane i ewaluowane na etapie finalizowania projektów.

W ekosystemie jest wszystko, tylko brakuje „spoiwa”

W Polsce mamy to szczęście, że ekosystem działający wokół uczelni i instytutów naukowych jest niezwykle rozwinięty. Mamy w nim niemal wszystko – poczynając od licznych funduszy VC, inkubatorów i akceleratorów, przez strefy coworkingowe, eventy organizowane dla start-upów, organizacje wspierające młode przedsiębiorstwa, różne mechanizmy finansowania badań, a kończąc na mediach, aniołach biznesu czy platformach crowdfundingowych. Do tego na uniwersytetach, w politechnikach i instytutach naukowych aktywnie działa bez mała sto tysięcy badaczy. Dlaczego zatem ten ekosystem, który ma potencjał wspierania przedsiębiorczych naukowców, nie działa wydolnie? W naszej ocenie jedną z głównych przyczyn jest właśnie ewaluacja, która kieruje niemal całe zaangażowanie środowiska naukowego w stronę przygotowywania publikacji. Naukowcy powinni móc pracować w systemie zarządzania nauką, który pozwoli im, jeśli tak sobie życzą, bez przeszkód móc kreować rozwiązania odpowiadające na potrzeby otoczenia.

Trzecia misja? A co z drugą…?

Na koniec zachęcamy do refleksji. Na polskich uniwersytetach zdecydowaną większość pracowników stanowią ci, którzy łączą obowiązki dydaktyczne z naukowymi. Wyłączając pracowników “niebędących nauczycielami akademickimi” , w gronie zatrudnionych maksymalnie kilkanaście procent (często jest to mniej niż 5%) zajmuje się tylko badaniami.

Wziąwszy pod uwagę obciążenie, jakie wynika z przydzielanego pensum, warto się zastanowić, ile czasu przeciętny pracownik badawczo-dydaktyczny może realnie poświęcić na badania i na ile one mogą być – z pełnym szacunkiem dla badaczy – konkurencyjne w stosunku do tych prowadzonych przez ludzi, którzy wyłącznie temu poświęcają swój zawodowy czas. Zresztą, nawet koncentrujący się tylko na badaniach, mają sporo czasochłonnej pracy organizacyjnej, administracyjnej i sprawozdawczej. Jeśli do tego dodamy obowiązujący obecnie system ewaluacji, to ostatnią rzeczą, o jakiej chce słyszeć naukowiec, jest konieczność wywierania przez niego wpływu. Liczy się to, by zdążyć napisać odpowiednio punktowane publikacje. Reszta jest dodatkiem. Kwestie patentowania, ochrony własności intelektualnej, komercjalizacji wyników – to już są czynniki wywołujące, najdelikatniej mówiąc, reakcje alergiczne. Dołóżmy do tego ciągłą potrzebę podnoszenia świadomości środowiska naukowego w zakresie ochrony własności intelektualnej, praw autorskich, komercjalizacji i ogólnie zasad działania rynku, to dopełnimy obraz rzeczywistości. Dość powiedzieć, że dla wielu naukowców fakt opublikowania wyników badań w wysoko punktowanym czasopiśmie bywa błędnie utożsamiany z zapewnieniem danemu zagadnieniu solidnej ochrony własności intelektualnej.

Czy zatem nie jest tak, że uczelnie w Polsce w istocie najlepiej realizują pierwszą misję (kształcenie), a druga (działalność badawcza) jest utrzymywana niejako z konieczności na poziomie wystarczającym? Czy gdyby dla uczelni głównym priorytetem była realizacja drugiej misji (a nie pierwszej), dałyby one radę funkcjonować w przyjętych obecnie modelach zarządzania? Jakiego rodzaju regulaminy wewnątrzuczelniane i uchwały musiano by wdrażać, aby temu sprostać? Pewnie jednym z elementów byłoby rozgraniczenie funkcji dydaktycznych od naukowych – a nie ich usilne łączenie.

Podsumowując, przywołajmy Bolesława Prusa, który podczas publicznego odczytu „O odkryciach i wynalazkach” wygłoszonego ponad półtora wieku temu, 23 marca 1873 roku, powiedział: „Społeczeństwa i ludzie, którzy nie robią wynalazków lub nie umieją z nich korzystać, prowadzą nędzny żywot i w końcu giną”.

Rada Koordynacyjna PACTT (Porozumienie Akademickich Centrów Transferu Technologii)
  • dr hab. inż. Adam BARTNICKI – dyrektor Centrum Transferu Technologii, Wojskowa Akademia Techniczna im. Jarosława Dąbrowskiego
  • Anna GRZEGORCZYK – dyrektor Centrum Transferu Wiedzy i Technologii, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
  • dr inż. Gabriela KONOPKA-CUPIAŁ – dyrektor Centrum Transferu Technologii CITTRU, Uniwersytet Jagielloński
  • Paweł PŁATEK – wiceprezes Fundacja PACTT / Centrum Transferu Technologii i Wiedzy, Uniwersytet Warszawski
  • dr Zbigniew SZAMEL – dyrektor Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości, Politechnika Łódzka
  • dr Katarzyna WALIGÓRA-BOREK – p.o. dyrektora Centrum Transferu Technologii, Gdański Uniwersytet Medyczny
PSC
  • dr inż. Jakub JASICZAK – przewodniczący PSC / prezes Zarządu Spółka Celowa Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu Sp. z o.o.
Ekspertka PACTT
  • dr Dorota GIEREJ-CZERKIES – konsultantka ds. transferu wiedzy, BioMIND

Czy wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies przez pactt.pl?

Zapisano